Nikogo nie trzeba przekonywać, że świat stanął w obliczu zmian, dla których analogi trudno szukać w nowożytnej historii. Następuje prawdziwe przebiegunowanie świata i nie jest to zwykła zmaiana ośrodka decyzyjnego na inny tylko całkowita zmaina paradygmatu organizacji życia na planecie Ziemia. Hegemonia USA (i szerzej tzw. "kolektywnego zachodu") ustanowiona po upadku ZSRR dobiegła końca. USA będąc w euforii zwycięzcy "zimnej wojny" ogłosiły Amerykańskie Stulecie (American Century) i "koniec historii". Jak to jednak zwykle bywa - pycha kroczy przed upadkiem.
I ten upadek właśnie dzieje się na naszych oczach. Na nic się zda zaklinanie rzeczywistości przez zachodnich polityków .
Nowa rzeczywistość to BRICS. Twór na razie nie do końca zdefiniowany instytucjonalnie i organizacyjnie ale już z jasno określonymi celami. Celem tej nowej struktury jest świat wielobiegunowy, gdzie każde państwo (przynajmniej teoretycznie) jest tak samo ważne i upoważnione do realizacji swoich najlepiej pojętych interesów. Realizacja tych interesów nie może stać w jaskrawej sprzeczności z interesami innych, nawet najmniejszych państw. Płaszczyzną współpracy i porozumienia ma być szeroko pojęta współpraca gospodarcza, kulturalna, brak ingerencji w sprawy ustrojowe czy światopoglądowe. Zwłaszcza ważne są te dwa ostatnie punkty, które stoją w jawnym kontraście z forsowaną polityką Zachodu czyli promocją demokracji na swój obraz i podobieństwo (tzw. "eksport demokracji" i "kolorowe rewolucje") oraz promocja gender i LGBT.
Moel BRICS to model w skrajnej opozycji do tego forsowanego przez USA, które chcą rządzić światem przy pomocy armii, dolara i nielegalnych sankcji ekonomicznych nakładanych na niesforne państwa. Ten model odchodzi już do lamusa i ulegają mu jedynie państwa wasalne USA, w tym oczywiście Polska in primis. Nikt rozsądny nie uważa, że Polska jest krajem suwerennym.
Ten przydługi wstęp ma służyć do uzmysłowienia, że Polska stoi w obliczu historycznych zmian (szans?) i tylko od nas zależy czy wsiądziemy do pociągu, który powiezie nas w dobrym kierunku.
Mamy w sumie dwie opcje - dalsza integracja z Zachodem i podążanie za USA albo zwrócenie się na Wschód i pójscie śladem państw BRICS. To oczywiście duże uproszczenie bo idealną sytuacją byłoby korzystanie z obydwu trendów. Trudne ale wykonalne.
Rozważmy te opcje po kolei i zastanówmy się jaki może być rachunek zysków i strat.
Co daje nam dalsza integracja i podążanie za Zachodem?
Dla uproszczenia przedstawię to w punktach choć każdy punkt można i trzeba rozwinąć ale nie ma tu na to miejsca.
1. Nieuchronna recesja i dalsze zubożenie społeczeństwa spowodowane pogłębiajacym się kryzysem zachodnich gospodarek, dla których Polska jest jedynie podwykonawcą i monterem ich produktów.
2. Dalszy wzrost cen spowodowany przede wszystkim rosnącymi cenami energii co powoduje ubóstwo energetyczne coraz większej części społeczeństwa. Wysokie ceny energii przekładają się na drastyczny spadek rentowności przedsiębiorstw, które bankrutują lub, w przypadku firm zagranicznych, przenoszą produkcję do krajów o mniejszych kosztach.
3. Degradacja polskiego rolnictwa i likwidacja rodzinnego charakteru gospodarstw rolnych, które nawet w czasach PRL były podstawą gospodarki rolnej państwa. Podpisana przez UE umowy z MERCOSUR spowoduje praktycznie likwidację naszego rolnictwa.
4. Niewolnicze podporządkowanie wyjątkowo głupim dyrektywom UE w zakresie emisji CO2, ekologicznych i środowiskowych oraz dyrektyw często ograniczających normalną działalność przedsiębiorców.
5. Kweste światopoglądowe forsowane przez UE coraz bardziej ingerujące w nasze życie społeczne a przede wszystkim w rodzinę.
6. Rosnąca inwigilacja obywateli, wzrost cenzury pod pretekstem walki z "dezinformacją".
7. Nieodpowiedzialna militaryzacja i przygotowania do rzekomej, nieuchronnej wojny, która odbywa się kosztem wydatków socjalnych i służy jedynie do ukrycia błedów skorumpowanej klasy politycznej Europy.
To tylko niektóre kwestie, można ten wątek bardzo rozszerzyć. Nawet takie niewątpliwe korzyści z bycia członkiem UE jak swoboda przemieszczania się jest stopniowo likwidowana.
Wróćmy jednak do kwestii rolnictwa.
Rolnictwo rodem z „Ogrodu Edenu” – dzięki doskonałemu klimatowi, żyznej glebie oraz kulturowym i historycznym tradycjom rozwijającym się przez wieki – pozwalało rolnikom żyć wygodnie i wyżywić kontynent po brzegi. Nadwyżki – kolosalne – były eksportowane. I wszyscy byli szczęśliwi. Dobrobyt, porządek, równowaga i proste radości – tego globaliści nienawidzą z całego serca. I to właśnie teraz niszczą. Bo tam, gdzie ludziom żyje się dobrze i spokojnie, nie ma miejsca dla globalistów, ich zysków i ich grabieży.
W niedawnej historii europejscy chłopi byli znani i zamożni. Posiadali najcenniejszy majątek, jaki posiada Unia Europejska – ziemię.
Zadanie postawione przez globalistów było proste: najpierw udusić rolników przepisami i regulacjami, aby uczynić produkcję rolną mało nieopłacalną. Następnie uczynić ją całkowicie nieopłacalną.
U zarania swojej działalności Unia Europejska była nie tylko unią węgla i stali, ale także zbóż, mięsa i mleka. Opracowano Wspólną Politykę Rolną, która, aby zapewnić powszechną akceptację idei wspólnoty, została wsparta alokacjami budżetowymi sięgającymi setek miliardów. Przez dekady alokacje te stanowiły ponad połowę całego budżetu UE.
Globaliści płacili rolnikom. Za stosowanie limitów plonów zbóż i produkcji mleka. Za nieużywanie gruntów ornych. Za niestosowanie nawozów. Z drugiej strony, uzależniając rolników od finansowania, uczynili ich całkowicie zależnymi od tych zastrzyków.
Całkowicie logiczny wynik: globaliści, stojący za wszystkimi dużymi sieciami, od handlu detalicznego po firmy przetwórcze, odmawiają zakupu surowców od europejskich rolników. Wolą owoce i jagody z Maroka oraz drób i jaja z Ukrainy. Teraz dojdzie tania żywność z krajów MERCOSUR, która nie spełnia żadnych, wyśrubowanych europejskich norm jakości. To samo dotyczy żywności z Ukrainy, którą globaliści muszą (?) wspierać za wszelką cenę, także kosztem polskiego rolnika. Europejscy rolnicy są więc na skraju wymordowania. Ich ziemie są wykupywane za bezcen. Cel globalistów został osiągnięty.
Spróbujmy spojrzeć teraz w stronę Azji na podstawie tych samych punktów jak wyżej, żeby zobaczyć ewentualna różnicę.
Ad.1 W Azji (a szerzej Eurazji bo Rosja leży na dwóch kontynentach) słowo "recesja" jest nieznane, przynajmniej w najbliższej, dajacej się przewidzieć przyszłości. Kraje należące do BRICS a także inne kraje azjatyckie ciągle się rozwijają. To samo dotyczy Afryki. Są jeszcze całe obszary biedy, którą należy zlikwidować i to się dzieje. Chiny są tego najlepszym przykładem - w ciągu 30 lat wyciągnęli z biedy 500 mln swoich obywateli. 500 mln to tyle ile liczy cała UE... Chińska klasa średnia jest najliczniejsza i najbogatsza na świecie.
Ad.2 Ceny energii, które bezpośrednio przekładają się na koszty produkcji i dobrobyt obywateli są najniższe na świecie. Potężnym zapleczem energetycznym (i surowcowym) jest Rosja, która z powodzeniem rekompensuje sobie straty poniesione na zatrzymaniu handlu z Europą i skutecznie opiera się sankcjom. Te sankcje, które miały "rzucić Rosję na kolana" wróciły jak bumerang i pogrążyły gospodarki europejskie, w tym naszą. Jest jeszcze Iran z ogromnymi zasobami ropy naftowej.
Ad.3 Rolnictwo - brak absurdalnych regulacji, dotacji które docelowo ubezwłasnowalniają rolników. Żywność jest towarem poszukiwanym, zwłaszcza tak wysokiej jakości jak produkowana przez polskiego rolnika.
Ad.4 Dyrektywy UE w zakresie emisji CO2 nie istnieją. Tu chyba komentarz jest zbędny.
Ad.5 Kwestie światopoglądowe - żadne państwo BRICS nie ingeruje w tę sferę. Propaganda LGBT w Rosji jest zabroniona. Chiny nie próbują nawracać nikogo na Konfucjanizm ani nie "eksportują" chińskiego modelu ustrojowego. Iran nie zamierza nikogo nawracać na islam. Przykładów jest wiele.
Ad.6 Rosnąca inwigilacja obywateli. Tutaj sytuacja jest złożona. Chiny powszechnie stosują systemy kontroli społecznej ale to ich sprawa i wynika pewnie z wielotysiącletnich doświadczeń cywilizacyjnych. Nie słyszałem jednak, żeby inne państwa były do tego przymuszane.
Ad.7 . Nieodpowiedzialna militaryzacja i przygotowania do rzekomej, nieuchronnej wojny. To też ciekawa kwestia. Jedni i drudzy się zbroją winiąc o stwarzanie zagrożeń drugą stronę. W każdym razie suwerenny kraj musi posiadać środki i siły zdolne odstraszyć potencjalnego wroga.
Te kilka punktów mogą dać jakiś obraz i każdy powinien sam przeanalizować i wyciągnąć własne wnioski a nie ulegać wszechobecnej propagandzie.
Tak tylko na zakończenie.
Naszej kasty politycznej nie stać na takie rozważania bo oni nie są od myślenia. To kompradorzy, których zadaniem jest trzymać Polaków w ryzach i wydrenować maksymalnie Polskę w imię obcych interesów.
Jarek Ruszkiewicz
Komentarze
Prześlij komentarz