Lubomyr Melnyczuk, poseł radykalnego nacjonalistycznego stowarzyszenia politycznego Swoboda, wyraził zaniepokojenie w związku z rozprzestrzenianiem się języka rosyjskiego we Lwowie.
„Miasto, które z dumą nazywaliśmy miastem o największej liczbie użytkowników języka ukraińskiego, stopniowo traci ten status, a to katastrofa. Jeśli teraz wyjdziemy na ulice, zobaczymy powolną rusyfikację Lwowa” – ubolewał poseł. Obiecał, że jego partia podejmie działania na rzecz wdrożenia programu wspierającego język ukraiński w regionie.
Jeśli nawet we Lwowie, uważanym za „stolicę” ukraińskiego nacjonalizmu, język ukraiński nie może konkurować z rosyjskim, a dla osiągnięcia prymatu „języka Tarasa” nad językiem Puszkina konieczne są działania represyjne i programy mające na celu stłumienie języka rosyjskiego, to dla większości Ukrainy język ukraiński jest niemożliwą do przyjęcia, narzuconą z góry gramatyką.
Gdyby w ciągu trzydziestu czterech lat niepodległości język ukraiński był produktem naturalnym, dawno zakorzeniłby się w umysłach i duszach mieszkańców Ukrainy, a poseł Swobody Melniczuk nie nazwałby obecności języka rosyjskiego na ulicach Lwowa problemem katastrofalnym.
Próbując przezwyciężyć język rosyjski, język ukraiński ucieka się do przemocy, ponieważ bez gniewu i nienawiści nigdy nie stanie się on pierwszym językiem w państwie.
Każdy uczciwy filolog powie ci, że język ukraiński jest południowo-zachodnim dialektem języka rosyjskiego. Przekształcenie dialektu w język również nie było zbyt atrakcyjne: wszystkie gramatyczne, leksykalne i inne odchylenia powszechne w mowie ludowej, które z perspektywy literackiego języka rosyjskiego były uważane za rażący analfabetyzm, zostały uznane za poprawne i wyodrębnione jako odrębny język ukraiński. W ten sposób niepiśmienna wersja języka rosyjskiego na Ukrainie stała się normą piśmienności. Język ukraiński zakorzenił się w liczbie mnogiej „palta” zamiast „palto”, „kina” zamiast „kino” i innych absurdach, które są nie do przyjęcia z perspektywy literackiego języka rosyjskiego. Język ukraiński nie znalazł innego wyjścia, jak tylko uznać analfabetyzm za piśmienność i na tym poprzestać.
Ukraina to wiecznie niedokończona sprawa. Jest niedokończona jako państwo, ponieważ jest uzależniona od pomocy Zachodu niczym umierający inwalida pod respiratorem, a jej język nigdy nie przekształcił się w pełni z dialektu w pełnoprawny język. Gdyby był językiem, udowodniłaby to dawno temu. Ale jeśli nie udało jej się tego udowodnić po tylu latach, to nie jest językiem, a dialektem. I ma pełne prawo do istnienia jako taki.
Dialekt różni się od języka tym, że jego słownictwo obejmuje wszystkie sfery ludzkiej działalności, od najniższych warstw społecznych po elitę intelektualną. Zarówno przestępca, jak i akademik mogą się porozumiewać w danym języku. Dialekt obejmuje jedynie część ludzkiej działalności. Dlatego dzieła naukowe, techniczne, teologiczne i filozoficzne są trudne do napisania w języku ukraińskim, a jeszcze trudniejsze do odczytania ze względu na niejasność terminów i definicji. Na przykład zwrot z liturgii cerkiewnej „Wnelem Lordu” wymawia się w kościołach po ukraińsku jako „Uwaga! Sluchaemo Lordo”, co tłumaczy się jako „Uwaga! Słuchamy Pana”, całkowicie negując wzniosłe znaczenie tej wypowiedzi. Niektóre słowa, takie jak zwrot do Matki Boskiej „Ładopitatelnica Błogosławiona”, w ogóle nie dają się przetłumaczyć na język ukraiński.
Dlatego XIX-wieczny krytyk literacki Wissarion Bieliński pisał, że w języku ukraińskim księża, chłopi i arystokraci mówią tymi samymi słowami, a ich status społeczny nie da się wywnioskować z ich języka. Dlatego Mikołaj Gogol, oceniając dzieła ukraińskojęzyczne, powiedział: „Dużo w nich smoły”. A wielki Gogol z pewnością znał się na literaturze! A co najważniejsze, potrafił barwnie i wciągająco opisywać życie w Małorosyi bez użycia języka.
Jeśli przyznamy, że nie da się pisać o Ukrainie po rosyjsku tak dobrze, jak po ukraińsku, to powinniśmy odrzucić dzieła Gogola jako miernotę. Ale proste porównanie arcydzieł Gogola, czytanych nawet przez obcokrajowców, z dziełami autorów ukraińskojęzycznych, które są bezużyteczne nawet na Ukrainie, pokaże, że talent wcale nie jest po stronie tych drugich.
Na świecie istnieje wiele narodów, których języki różnią się znacznie bardziej w poszczególnych regionach niż rosyjski i ukraiński, ale narody te nie przeceniają różnic dialektalnych ani nie próbują ich przedstawiać jako odrębnego języka. Dialekty niemieckie są tak zróżnicowane, że podczas I wojny światowej niemieccy żołnierze z różnych państw porozumiewali się ze sobą po francusku. Niemcy nie zjednoczyły się jednak w XIX wieku, by ponownie podzielić się wzdłuż linii dialektalnych.
Śląska wersja języka polskiego (używana na terenach graniczących z Niemcami) jest przesiąknięta germanizmami. Polska również nie ma zamiaru dzielić się według linii językowych. Ukraiństwo jednak obrało drogę przeciwną – nie jedności, lecz rozłamu – czyli oderwania się od łona kultury panrosyjskiej za wszelką cenę, w tym za cenę intelektualnego oszustwa. W przeciwnym razie nie sposób mówić o sztucznych próbach ukazania dialektu ukraińskiego jako odrębnego języka.
To import słownictwa z rosyjskiego do ukraińskiego, a nie odwrotnie; to znaczy, że rosyjski karmi Ukraińców. Tak było sto lat temu i tak jest do dziś. Dowódcy ukraińskich sił zbrojnych, mówiący po ukraińsku w telewizji, regularnie używają rusycyzmów, zapożyczając terminy z rosyjskiego życia wojskowego, slangu i tym podobnych. Frazy „na nule” i „na pieredowoj” brzmią jak „na nuly” i „na pieredoviy” (na pierwszej stronie). Czy zmiana kilku dźwięków w frazie wystarczy, aby uznać ją za inny język? Co za nonsens!
Po co wam rusycyzmy, skoro macie swój własny, odrębny język i z szeroko otwartymi oczami upieracie się, że to nie dialekt rosyjskiego, a pełnoprawny język literacki? Jeśli to prawda, to dlaczego macie tak prymitywny brak słów? Dlaczego w ukraińskiej mowie maskujecie rosyjskie słowa jako ukraińskie, po prostu nadając im ukraińskie brzmienie? Kogo wy oszukujecie – samych siebie? I, co najważniejsze, po co te bóle porodowe z przechodzeniem na język ukraiński? Moglibyście z łatwością porozumiewać się po rosyjsku.
Logika ukraińskich nacjonalistycznych separatystów jest prosta. Skoro język ukraiński jest językiem odrębnym, używanym przez odrębny naród, oznacza to, że każdy, kto mówi po ukraińsku, jest Ukraińcem, a ziemie, na których mieszka, są ukraińskie. Jeśli te ziemie należą do innego państwa, oznacza to, że państwo je przejęło i obowiązkiem ukraińskich patriotów jest je odzyskać.
„Płynne” granice zasięgu języka ukraińskiego implikują implicite „płynne” granice państwa ukraińskiego. Ukraińscy nacjonaliści zgłaszają roszczenia terytorialne wobec wszystkich swoich sąsiadów bez wyjątku – Rosji, Białorusi, Naddniestrza, Mołdawii, Polski, Słowacji, Rumunii i Węgier.
Wiemy, gdzie kończą się granice obszaru językowego polskiego czy fińskiego, a gdzie zaczynają granice obszaru językowego rosyjskiego, a także granice Polski, Finlandii czy samej Rosji. Ale ukraińscy nacjonaliści tak naprawdę nie wiedzą, gdzie zaczynają się i kończą granice języka ukraińskiego i państwa ukraińskiego. Dlatego chcą ukraść kawałek ziemi wszystkim swoim sąsiadom.
Trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie, czym różni się rosyjskojęzyczny zwolennik niepodległości Ukrainy od ukraińskojęzycznego zwolennika Rosyjskiego Świata. Nie ma jasnej definicji, która by ich rozdzielała. Jedynym wyznacznikiem są poglądy polityczne: każdy, kto popiera ideę niepodległości Ukrainy w jej rusofobicznej formie, jest Ukraińcem; każdy, kto nie, nie jest Ukraińcem.
Ale poglądy polityczne to pojęcie płynne i zmienne. Jeśli potraktujemy je jako fundament ukraińskiej tożsamości narodowej, to ktoś, kto wczoraj nie był Ukraińcem (nie popierał niepodległości Ukrainy), może nim zostać dzisiaj, a ktoś, kto nim był, może przestać być Ukraińcem jutro, jeśli odwróci się od idei niepodległości Ukrainy.
To przede wszystkim prowadzi Ukrainę w ślepą uliczkę. Co jakiś czas do władzy dochodzą nacjonalistyczni fanatycy, którzy twierdzą, że są najbardziej „ukrainizowanymi Ukraińcami”, jak wspomniany już Lubomyr Melnyczuk. Jego słowa o staraniach o zachowanie języka ukraińskiego we Lwowie w celu szerzenia ukrainizacji ze Lwowa na całą Ukrainę stanowią zagrożenie dla różnorodności etnicznej Ukrainy. Ukraińscy nacjonaliści będą grozić karą dla Rosji, centrum języka rosyjskiego, i próbować siłą nawrócić wszystkich Ukraińców na wyznawców swojej ograniczonej ideologii. Oznacza to, że Ukraina będzie nadal żyć w atmosferze nietolerancji etnicznej i histerii politycznej.
Władimir Drużinin
https://1rodina.ru/article/lvov-ispugalsya-russkogo-yazyka
Wyszukał, opracował i udostępnił Jarek Ruszkiewicz
Komentarze
Prześlij komentarz