Prezydent Trump jako ojciec założyciel Nowego Porządku Świata

 


W 1989 roku upadł Mur Berliński, a Układ Warszawski, ustanowiony przez ZSRR w celu przeciwdziałania NATO, uległ rozpadowi. Sam Związek Radziecki był na skraju rozpadu siedem dekad po swoim pierwotnym powstaniu, pozostawiając po sobie skurczone państwo sukcesyjne, liczące zaledwie połowę populacji. Moskwa wkrótce miała zostać zredukowana do terytoriów rządzących znacznie mniejszych niż te, które posiadał Piotr Wielki na początku XVIII wieku.

Tego samego lata 1989 r. na centralnym placu Pekinu zgromadziły się ogromne prozachodnie demonstracje studentów i robotników. Chociaż chińskiemu rządowi udało się skutecznie stłumić protesty na placu Tian’anmen, powodując znaczne straty w ludziach, reżim komunistyczny zdawał się chwiać. Powszechnie oczekiwano, że pójdzie w ślady Związku Radzieckiego i trafi na śmietnik historii.

Politolog Francis Fukuyama opublikował również swój słynny artykuł „Koniec historii?”, w którym opisał to, co wydawało się spektakularnym i trwałym triumfem ideologicznym systemu zachodniego. Po upadku Związku Radzieckiego porzucił znak zapytania i rozwinął tę analizę w bestsellerze z 1992 roku pod tym samym tytułem.

Ameryka nie tylko górowała nad całym światem politycznie i gospodarczo, ale niemal wszystkie inne duże i odnoszące sukcesy kraje należały do ​​jej długoletnich sojuszników, a Japonia i członkowie NATO liczyli na przywództwo Waszyngtonu. I chociaż Japończycy pozornie rzucili wyzwanie amerykańskiej dominacji gospodarczej w latach 80., kraj ten wszedł już w dekadę stagnacji gospodarczej , co wkrótce przekreśliło wszelkie szanse na taką przyszłość.

Zaledwie kilka tygodni przed przemówieniem Busha, Irak Saddama Husajna dokonał inwazji i okupacji Kuwejtu, a wiele wypowiedzi naszego prezydenta dotyczących prawa międzynarodowego odnosiło się do tej sytuacji, nawet gdy zaczął on tworzyć potężną koalicję, mającą na celu pokonanie agresora i wyparcie go z zajętego terytorium. Ostatecznym rezultatem był całkowity triumf militarny w lutym 1991 roku , kiedy to liczna i doświadczona armia iracka została całkowicie zniszczona przez naszą zaawansowaną broń, przy znikomych stratach w ludziach po stronie amerykańskiej, co dodatkowo dowodziło, że nasza potęga była całkowicie nieporównywalna z jakimkolwiek potencjalnym rywalem.

W tym samym roku nastąpiło zarówno nasze miażdżące zwycięstwo w wojnie w Zatoce Perskiej, jak i ostateczny upadek naszego odwiecznego rywala sowieckiego. Ameryka weszła w okres, który wkrótce nazwano momentem jednobiegunowym, w którym zarówno nasza twarda, jak i miękka siła zyskały całkowitą dominację na całym świecie.

Żaden kraj w historii świata nie osiągnął tak całkowitej dominacji w tak wielu różnych sektorach, czy to politycznym, gospodarczym, ideologicznym, czy technologicznym. Wykształceni ludzie z całego świata czerpali znaczną część informacji z amerykańskich mediów, nawet gdy ich społeczeństwa bawiły się hollywoodzkimi produkcjami. Dzieci światowych elit rządzących z zapałem dążyły do ​​zapisania się na amerykańskie uczelnie, podobnie jak wielu najlepszych i najzdolniejszych młodych ludzi w każdym kraju, pozwalając w ten sposób Ameryce kształtować umysły kolejnego pokolenia światowych przywódców.

Sam prezydent Bush był jedną z naszych najbardziej establishmentowych postaci politycznych, osobą, która większość swojej kariery spędziła w służbie publicznej, i prawdopodobnie uważał deklaracje zawarte w jego przemówieniu za ostateczne spełnienie długoletnich celów politycznych Ameryki, ukoronowanie wysiłków dwóch pokoleń. W jego mniemaniu Nowy Porządek Świata, który wychwalał, odzwierciedlał jedynie prawidłowe funkcjonowanie Organizacji Narodów Zjednoczonych i innych powojennych organizacji międzynarodowych. Zakładał, że Ameryka odegra dominującą rolę w tych instytucjach, ale nie jednostronną czy dyktatorską.

Jak się okazało, dobór sformułowań przez Busha był dość niefortunny. Zarówno on, jak i jego autorzy przemówień wywodzili się z całkowicie mainstreamowych środowisk, więc prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy, że przez dekady termin „Nowy Porządek Świata” budził silną paranoję w skrajnie prawicowych kręgach politycznych. Osoby te uważały, że reprezentuje on spisek złowrogich elit globalistycznych, mających na celu zniszczenie amerykańskiej wolności i suwerenności oraz stworzenie jednego rządu światowego pod ich nikczemną kontrolą.

Gary Allen , wpływowa postać w spiskowym Towarzystwie Johna Bircha, opublikował kilka książek o tej tematyce, często z hasłem „Nowy Porządek Świata” w tytule. Wiele republikańskich organizacji oddolnych było zdominowanych przez prawicowych zwolenników chrześcijańskiego teleewangelisty Pata Robertsona . W 1991 roku Allen opublikował książkę „Nowy Porządek Świata ”, która wyrażała bardzo podobne obawy i stała się wielkim bestsellerem. W rzeczywistości, ten silnie demonizowany termin stał się tak powszechny w kręgach ideologicznych, że często skracano go do akronimu NWO, kojarzonego z mrocznymi, szatańskimi siłami świata.

Gdyby prezydent Bush celowo próbował sprowokować prawicowy bunt ludu w swojej Partii Republikańskiej, jego przemówienie nie mogłoby być lepsze. Wynikający z tego ideologiczny sprzeciw prawdopodobnie przyczynił się do jego niespodziewanej porażki w wyborach w 1992 roku , kiedy to rzesze przestraszonych i rozgniewanych konserwatystów rzuciły się na buntownicze wyzwanie Pata Buchanana w prawyborach, a następnie w listopadzie poparły Rossa Perota. Jako kandydat trzeciej partii, Perot zdobył prawie 19% głosów w skali kraju, co stanowiło zdumiewający wynik jak na kogoś, kto nigdy nie sprawował żadnego urzędu politycznego.

 Chociaż Busha w Białym Domu zastąpił Bill Clinton, stanowiska obu administracji w polityce zagranicznej nie różniły się aż tak bardzo, a zaangażowanie Ameryki w istniejące struktury międzynarodowe, które sama stworzyła i w których dominowała, pozostało silne.

Ale dziś naszym krajem rządzi Donald Trump, zupełnie inny typ amerykańskiego przywódcy. Jeśli świat spędził lata od 1991 roku głównie żyjąc w tym, co Bush kiedyś nazwał Nowym Porządkiem Świata, to działania naszego obecnego prezydenta obalają i zastępują ten system międzynarodowy tym, co można by nazwać Nowym Porządkiem Świata, który w dużej mierze odwraca wiele jego głównych elementów.

Według niektórych współczesnych dowcipnisiów, nieudolna polityka i polityczne błędy króla Jerzego III odegrały tak ważną rolę w zainspirowaniu amerykańskiej rewolucji, że brytyjski monarcha powinien być uważany za jednego z ojców założycieli, być może nawet ważniejszego od George'a Washingtona czy kogokolwiek innego, kto przyczynił się do powstania naszego kraju.

W bardzo podobny sposób, dzień po dniu i tydzień po tygodniu, prezydent Trump obala istniejący system amerykańskiej dominacji globalnej, który przetrwał ostatnie trzydzieści pięć, a nawet osiemdziesiąt lat, rozbierając go cegła po cegle w sposób, który znacznie przekraczałby możliwości Władimira Putina, Xi Jinpinga czy jakiegokolwiek innego amerykańskiego rywala.

Chociaż działania Trumpa prowadzą obecnie do ostatecznego zniszczenia amerykańskiej hegemonii, podstawowe tendencje odpowiedzialne za ten rozwój sytuacji w rzeczywistości sięgają dziesięcioleci wstecz, począwszy od czasów, gdy Trump nie otworzył jeszcze hotelu Grand Hyatt w Nowym Jorku, swojego pierwszego ważnego projektu w branży nieruchomości,

Głównym czynnikiem tej zmiany na arenie międzynarodowej był rozwój gospodarczy i technologiczny Chin, które od końca lat 70. ubiegłego wieku rozwijały się znacznie szybciej niż jakikolwiek inny duży kraj w historii świata. 

Podstawowe założenie w stosunkach międzynarodowych brzmi: „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Konfrontując się jednocześnie z Chinami i Rosją, Stany Zjednoczone przyczyniły się do stworzenia tego, co były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, Zbigniew Brzeziński, nazwał „sojuszem pokrzywdzonych”. Pozwoliło to Xi Jinpingowi odwrócić skuteczną „dyplomację trójstronną” Waszyngtonu z lat 70., która pogłębiła przepaść między Chinami a głównym wrogiem Stanów Zjednoczonych, Związkiem Radzieckim, w sposób, który znacząco przyczynił się do zwycięstwa USA w zimnej wojnie. Dziś Chiny i Rosja, jak to ujął Xi , są sobie bliższe niż sojusznicy.

Ponieważ Xi i Putin są nie tylko obecnymi prezydentami swoich krajów, ale także liderami, których kadencje praktycznie nie mają końca, Stany Zjednoczone muszą zrozumieć, że mierzą się z najbardziej znaczącym, niezadeklarowanym sojuszem na świecie.

W ten sposób w ciągu ostatniej dekady irracjonalna wrogość i polityczna lekkomyślność neokonserwatywnego establishmentu polityki zagranicznej popchnęły Rosję w ramiona Chin, czego efektem był nowy sojusz geopolityczny, prawdopodobnie wystarczająco silny, aby całkowicie zniweczyć wszelkie amerykańskie wysiłki mające na celu powstrzymanie wzrostu potęgi Chin, a tym samym rozbroić pułapkę Tukidydesa.

Jednak w ostatnich miesiącach o wiele większa lekkomyślność administracji Trumpa zaczęła postępować tak samo wobec coraz większej liczby innych ważnych krajów, co w efekcie doprowadziło do powstania ogólnoświatowego sojuszu antyamerykańskiego.

Gdy amerykańska polityka zagraniczna przekonała się, że powstrzymanie Chin powinno być jednym z jej głównych celów, zaczęła starać się wciągnąć Indie, drugiego azjatyckiego giganta, do swojej antychińskiej koalicji, kierując w tym celu dekadę wysiłków dyplomatycznych.

Następnie kilka miesięcy temu Trump rozpętał totalną wojnę handlową przeciwko Chinom , podnosząc stawki celne na chińskie towary do szokujących 145%, co doprowadziło do sytuacji zbliżonej do całkowitego embarga.

Indie były filarem planowanej koalicji antychińskiej, a Trump darzył ten kraj i jego przywódcę, premiera Narendrę Modiego, szczególną sympatią. Dlatego Hindusi naturalnie spodziewali się, że staną się głównymi beneficjentami nowej polityki celnej Trumpa, licząc na to, że znaczna część produkcji przemysłowej przeniesiona z Chin zostanie przeniesiona do ich kraju, tak jak Apple zrobiło to kilka lat temu z niektórymi fabrykami iPhone'a. Jednak sytuacja potoczyła się w dokładnie przeciwnym kierunku.

Chińczycy nie dali absolutnie żadnego pola surowym naciskom gospodarczym Trumpa i zamiast tego podnieśli własne cła odwetowe na towary amerykańskie do porównywalnego poziomu. Co więcej, podczas gdy większość produktów, które Ameryka sprzedawała Chinom, to proste towary, które można było łatwo zastąpić produktami wielu innych krajów, chińskie produkty często miały niewielu innych dostawców.

Jeszcze poważniejszym problemem było uświadomienie sobie, że Chiny posiadają niemal monopol na przetwarzanie pierwiastków ziem rzadkich i produkcję magnesów z tych materiałów, a te drobne komponenty przemysłowe są absolutnie niezbędne do produkcji wielu naszych towarów, w tym ważnych systemów wojskowych. Amerykańskie fabryki wkrótce stanęły na krawędzi zamknięcia z powodu utraty tych specjalnych chińskich magnesów.

Połączenie tych czynników doprowadziło do druzgocącej porażki Ameryki w wojnie handlowej Trumpa z Chinami, a nasz prezydent wkrótce został zmuszony do zniesienia bardzo wysokich ceł, które tak lekkomyślnie wprowadził. Być może częściowo w celu ratowania twarzy, Trump postanowił wówczas rozpocząć ataki ekonomiczne na inne duże kraje na świecie, które uważał za łatwiejsze cele.

Brazylijskie sądy ścigały byłego prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro za rzekome planowanie zamachu stanu w celu utrzymania się u władzy. Zarzuty te mogły być prawdziwe lub nie, ale była to ewidentnie wewnętrzna sprawa Brazylii, którą sami Brazylijczycy musieli rozstrzygnąć – czy słusznie, czy niesłusznie.

Ponieważ jednak Trump lubił Bolsonaro i uważał jego oskarżenie za niesłuszne, natychmiast nałożył ogromne cło w wysokości 50% na towary brazylijskie . To naturalnie oburzyło obecnego prezydenta Brazylii i większość zwykłych Brazylijczyków, którzy nie przyjęli łaskawie tak brutalnego amerykańskiego zastraszania w kwestii brazylijskiej polityki wewnętrznej. Trump najwyraźniej uważał się za króla świata, swobodnie używając swojej pałki celnej, by bić te kraje, które nie wykonywały jego rozkazów.

Jeszcze bardziej niezwykłe było zastosowanie przez Trumpa ceł w celu wsparcia jego nieudanej polityki wobec Rosji w kontekście wojny na Ukrainie. Podczas kampanii prezydenckiej Trump chwalił się, że po objęciu urzędu zawrze pokój między Rosją a Ukrainą w ciągu 24 godzin, ale ponad osiem miesięcy później wojna trwa nadal, a Rosja pozostaje nieugięta w swoich celach i odmawia poddania się żądaniom Trumpa.

Trump zapowiedział zatem, że będzie wywierał presję na Rosję, dążąc do odcięcia jej finansowo ważnego rynku ropy naftowej na całym świecie. Skupił się szczególnie na Indiach, grożąc nałożeniem ogromnych ceł na ich produkty, jeśli nie zaprzestaną one kupowania rosyjskiej ropy. Były to całkowicie absurdalne żądania, które najwyraźniej pochodziły od najwyższego autokraty świata. Rzucając wulgarne obelgi na gospodarkę najludniejszego kraju świata, Trump nałożył ogromne cła w wysokości 50% , co w znacznym stopniu zraziło dumny, ultranacjonalistyczny rząd tego kraju.

Ponieważ amerykańskie cła na produkty indyjskie są obecnie kilkakrotnie wyższe niż te nałożone na Chiny, wszelkie nadzieje Indii na korzyści z polityki handlowej Trumpa całkowicie prysły, a indyjskie władze uznały ogromne cła Trumpa za zdradziecki cios w plecy, niesprowokowany atak, którego nie można było łatwo wybaczyć. Według doniesień medialnych , premier Indii Modi wielokrotnie odmawiał odbierania osobistych telefonów od naszego amerykańskiego prezydenta, co pokazuje skalę jego oburzenia.

Kilka dni temu pierwsze akapity ważnego artykułu w New York Times podsumowały doniosłe geopolityczne konsekwencje ataku gospodarczego Trumpa na Indie:

W styczniu w Kapitolu minister spraw zagranicznych Indii siedział w pierwszym rzędzie podczas inauguracji prezydenta Trumpa, co jest oznaką pogłębiających się więzi, jakie pokolenie amerykańskich prezydentów stara się nawiązać z najludniejszym państwem świata.

Teraz, zaledwie kilka miesięcy później, pan Trump publicznie ubolewa, że ​​Indie porzuciły go dla Chin, strategicznego rywala Waszyngtonu.

„Wygląda na to, że straciliśmy Indie i Rosję na rzecz najgłębszych, najciemniejszych Chin” – napisał Trump w piątek rano na Truth Social, publikując zdjęcie premiera Indii Narendry Modiego i prezydenta Rosji Władimira V. Putina z przywódcą Chin, Xi Jinpingiem. Trzej przywódcy spotkali się w Chinach na początku tego tygodnia.

„Oby czekała ich długa i pomyślna wspólna przyszłość!” – napisał.

To było rzadkie potwierdzenie, że próby dyplomacji siłowej Trumpa, nie wspominając o karnych cłach, miały pewne niezamierzone konsekwencje. Niełatwe partnerstwo mające na celu stworzenie alternatywy dla globalnego przywództwa Zachodu, które rozpoczęło się od Chin i Rosji, a następnie rozszerzyło się na Koreę Północną i Iran, może teraz objąć – przynajmniej epizodycznie – Indie, największą demokrację świata.

Profesor Jeffrey Sachs z Uniwersytetu Columbia spędził prawie cztery dekady jako czołowy ekonomista międzynarodowy. W rezultacie tej długiej i znakomitej kariery, prawdopodobnie niewielu, jeśli w ogóle, amerykańskich naukowców może się równać z jego rozległymi i głębokimi, wieloletnimi, osobistymi relacjami z czołowymi przywódcami politycznymi z całego świata, ani z niezwykłą szczerością jego częstych publicznych wypowiedzi na tematy polityczne.

W niedawnym wywiadzie wyjaśnił, że na początku tego roku ostrzegał swoich wysoko postawionych indyjskich przyjaciół, że Ameryka i administracja Trumpa są po prostu zbyt nieprzewidywalne i irracjonalne, by można było na nich polegać w kwestiach gospodarczych. W ciągu kilku tygodni jego ostrzeżenia okazały się słuszne, a odwrócenie sytuacji nastąpiło znacznie szybciej, niż kiedykolwiek przypuszczał. W licznych dyskusjach opisywał Trumpa jako wielkiego globalnego unifikatora, kogoś, kto z powodzeniem zjednoczył niemal cały świat w opozycji do naszego kraju i jego całkowicie skandalicznego zachowania.

Oprócz Japonii, naszym najważniejszym sojusznikiem w Azji jest Korea Południowa, potęga gospodarcza i technologiczna, jednak pod koniec ubiegłego tygodnia nasze relacje mogły ucierpieć w poważnym stopniu.

Przez ostatnie kilka lat nasi przywódcy naciskali na Koreańczyków z Południa, aby zainwestowali miliardy dolarów w budowę nowych amerykańskich fabryk. W piątek jednak nasze służby imigracyjne przeprowadziły ogromny nalot na fabrykę Hyundai-LG w Georgii, aresztując setki obywateli Korei Południowej jako nielegalnych imigrantów . Ich brutalne traktowanie wywołało falę oburzenia społecznego w tym kraju. Trudno mi uwierzyć, że pracownicy dwóch wiodących południowokoreańskich korporacji przemysłowych lub ich główni podwykonawcy mogliby w jakikolwiek poważny sposób naruszyć nasze prawo imigracyjne, a takie incydenty mogą doprowadzić do drastycznych zmian w nastawieniu Koreańczyków z Południa do Ameryki.

 Najlepszym sposobem oceny wpływu tych zmian geopolitycznych jest analiza siły gospodarczej poszczególnych zaangażowanych krajów, a baza danych CIA World Factbook została zaktualizowana o statystyki z 2024 roku. Pozwoliło mi to na podobną aktualizację tabeli porównawczej, którą regularnie publikowałem przez ostatni rok lub dwa, zawierającej informacje na temat największych gospodarek świata. 

Chociaż PKB w ujęciu nominalnych kursów walutowych jest często cytowane pobieżnie, większość rozsądnych osób woli skupić się na statystykach skorygowanych o parytet siły nabywczej (PPP) lub „ceny realne” jako znacznie dokładniejszych miarach siły gospodarczej. Na przykład, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wartość dolara spadła o ponad 9%, co oznacza, że ​​nominalny PKB Stanów Zjednoczonych spadł w tym okresie o prawie 3 biliony dolarów, ale ani nasz standard życia, ani nasz PKB skorygowany o PPP nie wykazały tak dużych wahań.

Co bardziej kontrowersyjne, uważam również, że bardzo pomocne byłoby zastosowanie się do sugestii Jacques’a Sapira, dyrektora ds. studiów w prestiżowym francuskim instytucie EHESS, i skupienie się na gospodarce produkcyjnej, z pominięciem wkładu sektora usług. Oczywiście wiele usług jest absolutnie uzasadnionym i kluczowym elementem każdej nowoczesnej gospodarki, ale wiele innych usług prawdopodobnie nie, a biorąc pod uwagę charakter takiego zatrudnienia, stosunkowo łatwo jest manipulować wielkością PKB sektora usług, zwłaszcza w przypadku usług niepodlegających wymianie handlowej.

Oto najprostszy i najbardziej oczywisty sposób, aby to zrozumieć. Myślę, że prawie wszyscy pracownicy sektora publicznego są częścią gospodarki usługowej, a to, co wielu z nich robi, prawdopodobnie nie jest szczególnie przydatne. Załóżmy teraz, że nasz rząd nagle podwoił pensje wszystkich pracowników sektora publicznego, a nawet zwiększył ich pensje dziesięciokrotnie. Rezultatem byłby bardzo znaczący wzrost PKB i PKB per capita, ale oczywiście nasz kraj nie stałby się bogatszy, ponieważ wszyscy ci pracownicy wykonywaliby dokładnie tę samą pracę, co wcześniej.

Biorąc pod uwagę ten interesujący wskaźnik, można dostrzec zaskakujące rezultaty ekonomiczne. Wielkość realnej, produktywnej gospodarki Chin jest już nie tylko ponad trzykrotnie większa niż gospodarki USA, ale wręcz większa niż łączna wielkość całego bloku pod przewodnictwem Ameryki – Stanów Zjednoczonych, reszty anglosfery, Unii Europejskiej i Japonii. Co więcej, łączna wielkość realnej, produktywnej gospodarki Indii i Brazylii znacznie przewyższa wielkość całej Unii Europejskiej.

Ron Unz

https://www.unz.com/runz/president-donald-trump-as-founding-father-of-the-newer-world-order/

Wyszukał, opracował i udostępnił Jarek Ruszkiewicz



Komentarze